Zacznijmy od początku... cofnijmy się troszkę do czasów gdy byłem zwykłym chłopakiem, którego głowa była wypełniona różnorodnymi pomysłami oraz marzeniami....
Ja, moi przyjaciele i nic więcej nie było mi do szczęścia potrzebne... Od poniedziałku do piątku szkoła w soboty nauka a w każdą niedziele łowienie ryb z Liamem - ta jedna rzecz się nie zmieniła do dzisiaj to robimy... Wędkowanie mnie odstresowuję, uspokaja..... No ale dobra kontynuujmy ...Pewnego słonecznego dnia a konkretnie pewnego majowego dnia po zdaniu ostatniej ustnej matury wracałem do domu dłuższą trasą niż zazwyczaj... na jednym z budynków mieszkalnych przyklejona była ulotka o jakimś przesłuchaniu, przystanąłem wpatrując się z uwagą na kolorową kartkę .. w sumie umiem śpiewać - pomyślałem , może warto spróbować.... przepisałem podany adres na rękę .. uśmiech nie znikał z mojej twarzy... nie wiedziałem tylko, że ten dzień ten na pozór zwykły dzień zmieni całe moje dotychczasowe życie...
Casting odbywał się tego samego dnia więc jak tylko dotarłem do domu to zmieniłem ciuchy i porwałem kluczyki od samochodu dziadków, nawet nie zauważyli bo byli zajęci niańczeniem moich sióstr.. zerknąłem w lusterko poprawiając fryzurę a następnie odpaliłem silnik... Później wszystko potoczyło się bardzo szybko... Zaśpiewałem swój ulubiony kawałek Oasis - wonderwall, spodobałem się i tak o to znalazłem się w zespole wraz z innymi chłopakami lecz moja kariera w boybandzie nie trwała długo... uczyłem się błyskawicznie z tego też zdawałem sobie sprawę, że wokalnie jestem zdolniejszy od reszty. Po burzliwej rozmowie z naszym managerem odszedłem. Po roku na rynku ukazała się moja solowa płyta która pokryła się złotem. Świat oszalał na punkcie genialnego Tomlinsona a ja coraz bardziej przestawałem być sobą... moje kieszenie wypełniała gotówka, byłem kimś... doszło do tego, że wstydziłem się własnej rodziny no ale jak już wiecie zerwali ze mną kontakt. Zacząłem często imprezować, palić, pić oraz od czasu do czasu dawałem w żyłę, o laski nie musiałem się starać same leciały jak pszczoły do miodu....
***
Nadeszła niedziela... Niedziela to jedyny dzień, w którym można mnie zastać w miarę trzeźwego. Zbierałem właśnie niezbędne rzeczy potrzebne do wędkowania jak zadzwonił dzwonek do drzwi..
- Marcel, kretynie nie słyszysz, że ktoś dzwoni - krzyknąłem mocno wkurwiony - Styles był moim kuzynem no i równocześnie jedynym członikem rodziny, który się jeszcze do mnie odzywał.. studiował prawo na Oxfordzie .. tak tak wiem kujon. Nie mógł znaleźć w miarę taniego mieszkania więc przygarnąłem go pod swoje skrzydła.. nie musiał dokładać się do czynszu ale stał się moim lokajem... taki układ mi pasował...
- Cześc stary, gotowy ? - Liam wkorczył do salonu z uśmiechem na twarzy
- już prawie ... tylko .. - rozglądałęm się nie mogąc znaleźć najważniejszej rzeczy
- Sir, twoja wędka, wypolerowałem ją - Marcel wpadł do pomiesczenia potykając się o własne sznurówki
- Co za idiota - mruknąłem, wyszarpując przyrząd z jego dłoni ...
Po niespełna 2 godzinach znaleźliśmy się wraz z Paynem na luksusowym jachcie, otworzyliśmy po piwku zarzucając wędki.. słonće paiło jak nigdy. Uwielbiałem te nasze wspólne morskie wyprawy Liam był prawdziwym przyjacielem, zawsze mu mogłem o wszystkim powiedzieć.
Wieczorem czekaliśmy w domu Payna na kolację. Żona chłopaka oporządzała jedną z ryb, które dzisiaj złowiliśmy. Kochałem jej kuchnię, tyle razy proponowałem, że pomogę jej rozkręcić restaurację ale ona się bała a ja z biegiem czasu przestałem namawiać.
Zjedliśmy wspólnie posiłek spedzając cudowny czas lecz niestety nadeszła ta nieprzyjemną chwila, w któej się rozstaliśmy. Wyszedłem na ulicę szczelniej okrywając się płasczem..zerwał się mocny wiatr rozwiewając moje idealnie ułożone włosy. ... Skręciłem w prawo kierując się w stronę parku nagle ciszę nocną rozdarł krzyk mrożący krew w żyłach. W oddali ujrzałem kilka postaci szamoczących się ze sobą wśród nich była kobieta. Chciałem odejść lecz coś mi nei pozwalało, przeklinając w myślach podbiegłem do nich. Dwóch dość dobrze zbudowanych mężczyzn zrywało ubrania z jakiejś dziewczyny. Chwyciłem jednego z nich za kark odrzucając w tył, niższy zacisnął mocno pięść wymierzając we mnie uderzenie na szczęście w ostaniej chwili się uchyliłem powalając go na trawę. Pomogłem wstać drobnej brunetce biegnąc ile sił w nogach jak najdalej od tego miejsca. Gdy byliśmy bezpieczni dziewczyna zaczęła łkać w moje ramie, nie miałem zielonego pojęcia jak się zachować w takiej sytuacji jedyne co przyszło mi na myśł to ściągnieciępłaszcza i okrycie nim kobiety.
- masz gdzie pójść - spytałem chłodno..
- nie, nie mam- wychrypiała zanosząc się większym płaczem... Wziąłem ją za rękę i pociągnąłem do swojego apartamentu... Jedna noc nie zaszkodzi - pomyślałem
tak samo jak prolog mi się podoba. dzięki za zmianę szablon i chce daalej ;*
OdpowiedzUsuń